Wpływ przemysłu tekstylnego na środowisko.
Artykuł oparto na książce Alden Wickler, artykułach z New York Post, badaniach naukowych Profesora Cezarego Gumińskiego i Pani Profesor Małgorzaty Koszewskiej oraz naszych własnych obserwacjach dotyczących obuwia.
Rynek tekstylny wart jest 2,5 biliona dolarów, więcej niż całe PKB Afryki i 3 razy tyle co budżet Pentagonu. Jednocześnie jest, nieprawdopodobnie wręcz, słabo uregulowany prawnie, a truje nas w skali masowej, nieuświadomionej, codziennie. Prawdziwa bomba wybuchła stosunkowo niedawno, bowiem niespełna 6 lat temu.
Tysiące stewardes Delta Airlines po raz pierwszy wystąpiło w uniformach zaprojektowanych przez znanego projektanta Zaca Posena 29 maja 2018 r. W ciągu paru miesięcy setki z nich zaczęło się skarżyć na swędzenie i wysypki. Był to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, z czasem pojawiły się zaburzenia miesiączkowania, wypadanie włosów oraz poważne choroby, z rakiem włącznie. Liczba poszkodowanych rosła. Całość sprawy i przebieg procesów sądowych opublikowała reporterka New York Post Priscilla DeGregory
Podobne kłopoty miały stewardesy American i Alaska Airlines.
Według naukowców winnym okazały się nowe, piękne ubrania. Ich efekt był tak silny, że gdy pod naciskiem pracowników, Delta zgodziła się na noszenie innych uniformów to efekty zatrucia występowały nawet, gdy przebywali oni wśród osób ciągle noszących toksyczne mundurki.
Jednak przypadek stewardes jest tylko kroplą w morzu zatruć powodowanych przez toksyczne ubrania. Przypadek stewardes był po prostu masowym i występującym w jednym środowisku. Ponieważ stewardesy noszą mundury przez 14 do 24 godzin dziennie kilkanaście (między 16 a 22) dni w miesiącu i przebywają w zamkniętym środowisku więc efekt toksycznej odzieży wystąpił szczególnie intensywnie, nie był on jednak pierwszym, a początki zjawiska sięgają XVIII wieku.
W 1778 r. niemiecki chemik Carl Wilhelm Scheele odkrył przepis na sztuczny zielony barwnik, zawierający związek arsenu i miedzi. Kolor tej jaskrawej zieleni podbił w ciągu następnych 50 lat Europę. Stosowano go niemal wszędzie: od sukni balowych po sztuczne kwiaty. W 1858 r. w Paryżu i Londynie produkcją zielonych sztucznych kwiatów zajmowało się 18 tys. producentów. W 1859 roku czyli zaledwie rok po szczycie boomu francuski lekarz Ange-Gabriel-Maxime Vernois wydał książkę przedstawiającą otwarte rany na rękach i nogach kobiet produkujących te kwiaty oraz ich krwawiące, rany nozdrzy.
W 1875 r. BASF rozpoczął produkcję barwników azowych. Zaowocowało to pojawieniem się kolorowych skarpet, a w ślad za nimi, alergie i wysypka na skórze stóp.
Dlaczego tak jest? Dlaczego przemysł tekstylny zatruwa nas od stuleci i nic się z tym nie dzieje, nie ma norm prawnych regulujących to zjawisko?
W przemyśle odzieżowym stosuje się około 40 tysięcy chemikaliów, z których zaledwie kilka procent zostało przebadanych pod kątem szkodliwości dla ludzi i zwierząt. W dodatku do lat 60-tych ubiegłego wieku około 90% ubrań sprzedawanych w USA było tam też produkowanych. Podobnie było z materiałami, 85% bawełny używanej do produkcji ubrań w Stanach Zjednoczonych pochodziło z USA. To umożliwiało kontrolę jakości nad producentami. W chwili obecnej zdecydowana większość produkcji została przeniesiona do krajów które nie przestrzegają żadnych norm lub przestrzegają je mało restrykcyjnie – takich jak Bangladesz, Sri Lanka, Wietnam, Chiny, Pakistan. Rok 2011 był ostatnim, kiedy Chiny oficjalnie mierzyły przemysłowe zanieczyszczenia, wówczas przemysł tekstylny był trzecim, po papierze i przemyśle chemicznym, trucicielem wody. Nawet w USA, z wyjątkiem Kalifornii, nie istnieją praktycznie żadne regulacje dotyczące chemicznego składu tkanin. W Europie jest lepiej, za co możemy podziękować Unii, ale daleko do stanu bezpieczeństwa. W 2012 r. Greenpeace podał, że w 89 ze 141 testowanych próbek odzieży znaleziono zabronione chemikalia. Na liście firm sprzedających toksyczną odzież znalazły się takie marki jak Armani, Calvin Klein i H&M.
Toksyczna odzież ma pewne wspólne cechy: jest odporna na plamy i wchłanianie zapachów, nie gniecie się, ma walory przeciwgrzybiczne. Często charakteryzują ją ostre, jaskrawe kolory. Przy bliższej analizie okazuje się, że pokrywają ją warstwy rozmaitych chemikaliów. Dziesiątki tysięcy substancji chemicznych używanych w procesie produkcji odzieży nie podlega nawet rygorowi identyfikacji ani pomiaru. Oddychamy wyziewami barwników, o których istnieniu nawet nie wiemy.
Zresztą nawet te znikome regulacje prawne nie są przestrzegane. W Unii zakazano używania 22 barwników azowych, ale badania przeprowadzone w 2020 r. wykazały ich obecność w stężeniu zagrażającym zdrowiu w połowie ze 150 próbek włókien hydrofobowych, czyli niezwilżalnych przez cząsteczki wody.
W Europie co tydzień zatrzymuje się lub niszczy trującą odzież, w większości tanich marek, ale zdarza się, że ten los spotyka produkty z etykietkami Burberry czy Calvina Kleina. Normy są łamane regularnie i w sumie praktyczne bezkarnie. W 2021 r. ECHA przetestowała około 6 tys. towarów dla odbiorcy indywidualnego przeznaczonych na sprzedaż online i 78 proc. z nich nie spełniało norm REACH (Registration, Evaluation, Authorization and Restriction of Chemicals) – przyjętą w 2006 r., aby chronić zdrowie Europejczyków i środowisko przed szkodliwym wpływem niebezpiecznych chemikaliów.
Prof. Małgorzata Koszewska z Wydziału Organizacji i Zarządzania Politechniki Łódzkiej : "Różnorodność surowców i metod wytwarzania stosowanych w przemyśle sprawia, że procesy produkcji odzieży są mniej przejrzyste i znacznie trudniejsze do prześledzenia niż np. produkcja żywności".
Widoczne na etykiecie słowo "bawełna" brzmi uspokajająco, ale znaczenie ma także, jakich barwników i innych chemikaliów użyto. Praktycznie uniemożliwia to ocenę, na ile produkt końcowy jest przyjazny lub szkodliwy dla ludzi i przyrody.
Jak się bronić? Byłoby cudownie, gdyby producenci eliminowali szkodliwe substancje. Dobrze byłoby, gdyby dostarczali rzetelnej informacji o zawartości chemii w swych towarach, choć z drugiej strony kto z nas ma zaawansowane studia chemiczne i medyczne jednocześnie, aby dokonać solidnej analizy tego składu? W ślad zatem za książką, "To Dye For" autorstwa Alden Wicker, która stanowiła jedną z podstaw tego wpisu przedstawiamy porady jak zmniejszyć ryzyko zatrucia się własnym swetrem czy t-shirtem.
1. Unikaj podróbek. Sięgaj po towary firm, które znasz i na których się nie zawiodłeś. Zachowaj ostrożność wobec młodych marek, które nagle znalazły się na do Amazonie, Facebooku czy Instagramie i dobrze się tam prezentują, ale wciąż mają niewiele do stracenia gdy chodzą na skróty. We wrześniu 2022 r. marka Kolan, zarejestrowana ledwie dwa lata wcześniej, musiała wycofać dwa rodzaje obuwia dziecięcego, ponieważ wyściółka buta zawierała niebezpieczny poziom ołowiu. Marki z tradycjami, luksusowe mają dużo więcej do stracenia gdy zostaną przyłapane na łamaniu norm.
2. Preferuj marki, które otwarcie zadeklarowały detoksykację swego łańcucha dostaw. Są one certyfikowane przez laboratoria, nie da to absolutnej gwarancji, ale zwiększa prawdopodobieństwo czystości produktu.
3. Na tyle, na ile to możliwe, wybieraj materiały naturalne i unikaj wszystkiego, co się zaczyna od "poly" oraz nylonu, akrylu, klejów i wszystkiego, co się świeci lub ma nadruk.
4. Unikaj wszystkiego, co jest non iron, odporne na plamy, odór czy zamoknięcie, bo za wszystkimi tymi „ułatwieniami” stoi chemia, często szkodliwa.
5. Z tego samego powodu unikaj jaskrawych kolorów. Niestety większość marek sieciowych przyciąga zwłaszcza młodszego Klienta właśnie neonowymi kolorami.
6. W miarę możliwości pierz odzież przed pierwszym użyciem, sięgając po detergenty bezzapachowe. Unikaj, jeśli możesz, pralni chemicznych, Jeśli się bez niej nie obejdzie, poszukaj takiej, która stosuje ciekły dwutlenek węgla. Jeśli takiej nie znajdziesz, wyjmij odzież z plastykowej torby, w której zapewne wróciła z pralni i daj się jej przewietrzyć na balkonie.
7. Jedwab pierz ręcznie i powieś, aby wysechł. Także w ręku upierz odzież z wełny, kaszmiru czy alpaki i połóż ją, aby wyschła. Bawełnę czy len wypierz w pralce w zimnej wodzie. Jeśli nie zależy ci zbytnio na czasie, powieś je, aby wyschły. Zaoszczędzisz na prądzie, a odzież dłużej ci posłuży. Alden Wicker przyznaje, że wyjątek czyni dla ręczników bawełnianych, bo suszenie maszynowe nadaje im puszystość.
Profesor Cezary Gumiński z Wydziału Chemii Uniwersytetu Warszawskiego po zapoznaniu się z powyższym tekstem do listy pożytecznych rad dodaje jedną:
Zredukuj – najlepiej do zera – zakup koszulek z nadrukami. Wyprodukowanie każdej z nich wymaga użycia co najmniej tysiąca litrów wody! Czy to rozsądne?
My od siebie dodamy jeszcze kilka:
1. Wybieraj buty szyte – nie zawierają one ciężkich klejów, były tworzone ręcznie przez ludzi.
2. Wybieraj produkty z Unii Europejskiej, podlegają one znacznie większym restrykcjom, a przy ich produkcji musza być przestrzegane normy związane z ochroną środowiska i prawami pracowniczymi.
3. Wybieraj ubrania i buty z naturalnych materiałów: prawdziwej skóry, kaszmiru i wełny.
4. Stawiaj na ubrania w stonowanych kolorach: beżu, bieli, brązu, pasteli – po pierwsze są ponadczasowe i zawsze modne, po drugie z całą pewnością zawierają mniej środków chemicznych. Zwróć uwagę, że wszystkie marki Cichego Luksusu mają ubrania i buty w stonowanych kolorach.